o. Florentyn Piwosz OFM
Kalwaria Zebrzydowska
7 czerwca 1979 roku gościliśmy po raz pierwszy Papieża – Pielgrzyma
Wspomnienie
W ów cichy wieczór 16 października 1978 roku rzecz niemożliwa stała się faktem. Na urząd Namiestnika Chrystusowego wybrano krakowskiego Kardynała. Pierwszy nie – Włoch od prawie pięciu wieków będzie przewodniczył Kościołowi Powszechnemu. Pierwszy Słowianin na tym urzędzie i pierwszy Polak. Rozdzwoniły się dzwony we wszystkich kościołach. Wielu wyszło ze śpiewem na ulice. Polacy odzyskali, gnębioną przez komunizm, godność. Świat zaniemówił, Polska odżyła, ale łaskę Bożą widać było szczególnie w Krakowie, a w krakowskim – w Wadowicach i w Kalwarii.
Kardynał Metropolita Krakowski z Kalwarią był związany mocno i serdecznie. Opowiedział o tym osobiście w kilka miesięcy po wyborze, w Kalwarii. Pielgrzymował do tego sanktuarium przez całe swe życie. Wędrował po Dróżkach jako chłopiec, ksiądz i jako krakowski ordynariusz. We wszystkich ważnych dla rodziny, a później dla biskupa, sprawach udawał się z modlitwą do Matki Bożej Kalwaryjskiej. Zawsze był uważany za autentycznego czciciela kalwaryjskiego sanktuarium. On kochał to miejsce w sposób spontaniczny, miłością niewymuszoną przez żadne okoliczności. Sanktuarium kalwaryjskie i miasto nie tylko odzyskało swą godność, ale poczuło się wyróżnione. Główny strumień łaski Bożej spłynął właśnie w naszą stronę.
Wkrótce nowy Namiestnik Chrystusa Pana dał się poznać jako pielgrzym i duszpasterz całego świata. W osiem miesięcy po swoim wyborze pielgrzymował do swojej ojczyzny. Wcześniej był w Meksyku, gdzie był entuzjastycznie przyjmowany. Na szlaku swej polskiej pielgrzymki wyznaczył również Kalwarię. To był własny Jego wybór, to był Jego wyraz miłości do kalwaryjskiego sanktuarium. Wówczas kalwaryjskie serce zabiło mocniej. Pierwszy raz w historii będzie Papież w Polsce. Kalwaria została uhonorowana pobytem następcy św. Piotra Apostoła.
Był rok 1979. Sytuacja polityczna kształtowała się bardzo dziwne. Wprawdzie już nie szalał okrutny komunizm, ale ustrój polityczny się nie zmienił. Wybór na Papieża kogoś z kraju komunistycznego był dla tej formacji politycznej ogromnym ciosem. Z jednej strony komuniści nie mogli się nie cieszyć, gdy cała Polska była w euforii z powodu Polaka, Głowy Kościoła Powszechnego. Z drugiej strony wybór ten burzył wszelkie usiłowania ateizacji społeczeństwa polskiego. Komuniści znaleźli się w dwuznacznej i skomplikowanej sytuacji. Nie wolno było bowiem atakować Papieża, choć On im wiele „psuł”, ale nie wolno było także dopuścić, by Papież uzyskiwał wpływ na społeczeństwo polskie. Należało więc okazywać poszanowanie dla Papieża i jak najbardziej ograniczać Jego znaczenie. Było to jednak „płynięcie pod prąd” ówczesnym nastrojom społecznym. W rezultacie nie odniosło to skutku.
Wizyta Ojca Świętego Jana Pawła II w Kalwarii została wyznaczona na czwartek 7 czerwca 1979 roku przed południem. Do tak ważnej wizyty należało się odpowiednio przygotować. Chyba po raz pierwszy w dziejach Kalwarii zostały tak żywo i spontanicznie połączone siły i zapał mieszkańców klasztoru i miasta. Byłem wówczas przełożonym kalwaryjskiego klasztoru i uczestniczyłem we wszystkich akcjach tamtych dni.
Ówczesny proboszcz kalwaryjski ks. Stanisław Szlachta pomógł w zorganizowaniu odpowiedniego komitetu społecznego, składającego się z mieszkańców Kalwarii. Miał on za zadanie przygotowanie papieskiej pielgrzymki. Głównym przewodniczącym komitetu został pan Jan Kłącz. Sam zespół składał się z dwu zasadniczych sekcji: porządkowej i dekoracyjnej. Była to duża praca. Wiele osób bardzo się zaangażowało w przygotowania do papieskiej wizyty. Klasztor oczywiście brał udział we wszystkich dyskusjach, wspólnie omawiano projekty. Znaczna jednak ilość pracy wykonana została społecznie. Chyba nigdy przedtem, ani nigdy potem, współpraca między ojcami bernardynami a mieszkańcami miasta nie przebiegała tak dobrze i sprawnie. Miasto, trasa przejazdu i miejsce nabożeństwa były pięknie udekorowane i godnie się prezentowały, przyjmując Wielkiego Gościa.
Przed przyjazdem Ojca Świętego przybyły na miejsce liczne delegacje dla omówienia różnych spraw związanych z pobytem Papieża. Była delegacja watykańska, prymasowska, przedstawiciele telewizji, reżyserzy filmowi i wielu innych. Przyjechały także delegacje państwowe, z Urzędu d/s Wyznań. Była także milicja. W szczególny sposób układała się współpraca z milicją. Zadaniem milicjantów było nie tylko pilnowanie porządku, ale także – w miarę możliwości – ograniczanie ilości wiernych, przybyłych na spotkanie z Papieżem. W tym celu, pod pretekstem bezpieczeństwa, stawiano różne trudności i wyolbrzymiano ewentualne trudności i zagrożenia. Musieliśmy na stoku góry Ukrzyżowania zrobić zapory z drewnianych belek, by nie nastąpiła katastrofa, gdy cisnący się ludzie będą spadać ze stoku góry. Klasztor miał swoje doświadczenia z odpustów i nigdy takiego zagrożenia nie było. W dniu przyjazdu Ojca Świętego milicja zatrzymywała auta w odległości kilku kilometrów od miasta pod pozorem zatłoczenia. Ostatecznie jednak współpraca z milicją przebiegała dość poprawnie. Kustosz klasztoru był wówczas – chyba po raz pierwszy w czasach komunistycznych – zapraszany na dyskusje i przygotowania służb porządkowych. Milicji jednak w pobliżu Papieża nie było. Nie mogli przecież przedstawiciele ateistycznego państwa łączyć się z rozmodlonymi wiernymi. To też był paradoks tamtych lat.
Nagłośnienie przeprowadzili nam pracownicy poczty z Opola. Zostali oni przysłani odgórnie. Wywiązali się ze swego zadania bardzo dobrze. Cała trasa przejazdu Ojca Świętego i klasztor były dobrze zradiofonizowane. Ciekawa była rola telewizji polskiej. Prowadziliśmy z dziennikarzami dość liczne dyskusje. Ludzie ci mieli nakazane, by nie pokazywać tłumów ludzkich. Papież mógł być fotografowany ze wszystkich stron, wierni tylko w małych grupkach i to raczej ludzie starsi. Usiłowania, by temu wymaganiu sprostać, były niekiedy komiczne, a i chyba żałosne. O przebiegu papieskiej pielgrzymki w Kalwarii pisano już wielokrotnie. Przemówienie Ojca Świętego było i jest cytowane przy wielu okazjach. Nie będę więc go omawiał. Wspomnę jedynie – w formie ogólnej refleksji – o kilku sprawach.
Papież czuł się w Kalwarii jak w swoim własnym domu. Zachowywał się bardzo swobodnie, żartował. Wygłoszone kazanie znacznie się różniło od wersji oficjalnej. Przytoczę jeden z Jego żartów: „Św. Piotr został przez Chrystusa Pana wybrany z grona apostołów. To widać i tutaj na Kalwarii. Piotr jest na głównym podium, a pozostali apostołowie na bocznym.” Chodziło o to, że On sam, następca św. Piotra był na środkowym podium, a przewodnicy kalwaryjscy, ubrani w strojach apostołów, na podium bocznym. Wszyscy zebrani wspaniale reagowali na słowa Papieża. Ktoś policzył, że zgromadzeni bili brawo i wznosili okrzyki 34 razy. Papież niechętnie i z pewnym bólem opuszczał Kalwarię. Było to widać po wyrazie Jego twarzy, gdy odjeżdżał. Ten lekki grymas smutku zanotowały zdjęcia, jakie wtedy powstały. Swoje pełne satysfakcji przeżycia w Kalwarii Ojciec Święty potwierdził także w chwili, gdy w kilka tygodni później ówczesny prowincjał o. Apolinary Kwiatkowski dziękował Papieżowi w Rzymie za odwiedziny Kalwarii. Ojciec Święty wówczas żywo zareagował i powiedział: Ojcze, tam było pięknie.
Bezpośrednim skutkiem pobytu Ojca Świętego w Kalwarii było nadanie tytułu bazyliki kościołowi klasztornemu. W kilka tygodni później wprowadzono oficjalnie w archidiecezji krakowskiej święto Matki Bożej Kalwaryjskiej. Wizyta Ojca Świętego w Kalwarii przyczyniła się do rozsławienia tutejszego sanktuarium. Wielu pielgrzymujących śladami Ojca Świętego dotarło również do Kalwarii. Byli wśród nich przedstawiciele innych krajów, byli także dostojnicy Kościoła. Dla przykładu można tutaj wymienić kardynałów Suenensa i Ratzingera. W pierwszą rocznicę pobytu Ojca Świętego w Kalwarii wybrała się do Rzymu, niejako w ramach rewizyty, studwudziestoosobowa pielgrzymka. W tamtych czasach było to wydarzenie niezwykłe, trudne do zorganizowania ze względu na istniejącą wówczas sytuację polityczną. Pielgrzymka jednak udała się doskonale i wielu jej uczestników do dziś wspomina głębokie przeżycia tamtych dni.
Upłynęły dwadzieścia cztery lata od tamtych chwil. W tym okresie wielu bezpośrednich świadków wizyty Ojca Świętego do Kalwarii odeszło już na zawsze do Pana. Wyrosło nowe pokolenie, które tamtego przeżycia nie doznało. Wizyta Papieża w tamtych czasach była wielką niespodzianką. Przecież Ojciec Święty był pierwszy raz w historii w naszym kraju. Obawiały się tej wizyty nie tylko rząd i milicja. Z całkiem innych powodów wątpliwości miał Kościół w Polsce. Czy wizyta utwierdzi autorytet Papieża? Czy miłość narodu do Kościoła wzrośnie? Czy dostateczna ilość wiernych przyjdzie na spotkania? Jak wypadnie zderzenie najwyższego autorytetu religijnego z komunistycznym ustrojem politycznym?
Wszelkie pesymistyczne przewidywania okazały się płonne. Rzeczywistość przerosła optymistów. Dziś każda diecezja, każde miasto chciałoby gościć u siebie Ojca Świętego. Papież musi wybierać. Nie wszyscy z wyborów są zadowoleni. Niektórzy są zawiedzeni. Ale tak dzieje się w czasach, gdy wszyscy mamy już doświadczenie, jak przebiega wizyta Papieża i jak bardzo wszyscy jej pragną. Kalwaria po raz pierwszy otrzymała dar obecności Ojca Świętego u siebie jeszcze w pionierskim okresie pielgrzymowania Jana Pawła II po świecie. Do dziś oddycha świeżą atmosferą tamtych dni.
PIELGRZYM KALWARYJSKI
16/2003
Matulo najukochansza dziekuje Ci za wszytskie Twoje laski, ktorych doswiadczamy z mezem. Prosze Cie o nieustanna opieke nad naszym malzenstwem, o poprawe wynikow na ktore tak czekam. Prosze o zdrowie dla mnie. Ufam i wierze.