Przemówienia ks. abpa Mieczysława Mokrzyckiego podczas Mszy św. prymicyjnej w sanktuarium kalwaryjskim 18 XI 2007 roku
Wprowadzenie
Opatrzność Boża rządzi nami według swego upodobania. Mnie kazała podjąć nowe zadanie posługi biskupiej w archidiecezji lwowskiej u boku księdza kardynała Mariana Jaworskiego. W życiu zadanie tego rodzaju nabiera takiej wagi, że potrzeba szczególnej modlitwy i prośby o dary Ducha Świętego, aby można je było jak najlepiej je wypełnić.
W najważniejszych momentach swojego życia człowiek zwraca się z prośbą o wsparcie do ludzi, których sam darzy życzliwością i oni są jemu życzliwi. Staję więc dzisiaj w Waszej wspólnocie, aby prosić o modlitwę za mnie do Pana Boga naszego. Jako jeden z Was staję jednocześnie obdarowany łaską sakramentalną kapłaństwa Chrystusa, tego kapłaństwa, które ma za zadanie nieść drugim Ewangelię, a z nią samego Boga. Pragnę więc to, co mam najcenniejszego, dzięki danej mi przez Chrystusa mocy składania Bogu Najświętszej Ofiary jego Ciała i Krwi, ofiarować ją na początku mojej posługi biskupiej za Was i pozostawić Wam błogosławieństwo Boże. Jestem świadom wielkiego długu wdzięczności, jaki wobec Was wszystkich mam ja i cały Kościół lwowski, któremu służę.
Pięćdziesiąt kilka lat temu w chłodne jesienne popołudnie klerycy naszego Seminarium Duchownego ze Lwowa pojawili się u bram kalwaryjskiego klasztoru. Tułacze poszukujący miejsca, gdzie po wojennej zawierusze mogliby znaleźć schronienie. Z otwartym sercem i ramionami czekali tu na nich ojcowie Bernardyni. Niektórzy z nich są, pamiętają jeszcze tę chwilę. Pamięta ją również obecny dziś wśród nas Ksiądz Kardynał Marian Jaworski. Był on wówczas w gronie tych, którzy zakołatali do bramy w nadziei, że znajdą tu drugi dom. Były to chwile trudne, nie do opisania. Przez to jednak zapadły tak głęboko w pamięć, że nie można ich zapomnieć. Wszyscy, którzy tu trafili i zostali przygarnięci przez miejscową Wspólnotę, zachowują nieustanną wdzięczność dla całego konwentu. Zobowiązani do niej czują się jednak nie tylko oni sami, ale cały Kościół lwowski, w łonie którego rozpoczynali swoją drogę ku kapłaństwu.
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus mówi o prześladowaniach i dawaniu świadectwa pośród nieszczęść, które dotykają nas wbrew naszej woli. Prawdą jest, że ich nie pragniemy. Jest też jednak prawdą że złoto próbuje się w ogniu i moc świadectwa objawia się właśnie najbardziej wówczas, kiedy doznajemy cierpienia. Dzisiejszy dzień jest dla nas okazją do wspomnienia trudnych chwil, jakie spotkały po wojnie Kościół lwowski. Jest jednak także czasem sposobnym, aby dziękować Panu Bogu za moc świadectwa oraz prosić Go o dar wierności zarówno w powodzeniu jak i pośród utrapień.
Tę prymicyjną Mszę świętą pragnę więc złożyć z dziękczynieniem za wszystkich, którzy w duchu wiary okazali pomoc Kościołowi lwowskiemu prosząc równocześnie Ojca w niebie, aby zmarłych wprowadził do ich wiecznego mieszkania, a nam otworzył zdroje łask do dobrego życia i składania świadectwa wierze. Niech Pan Bóg, który jest dawcą wszelkich darów, da nam swego Ducha, abyśmy mogli złożyć tę Najświętszą Ofiarę na Jego chwałę i ku naszemu pożytkowi, przepraszając Go za grzechy
Zakończenie
Jako arcybiskup koadiutor Archidiecezji lwowskiej, świadom wielkiego gestu życzliwości i zaciągniętego długu wdzięczności u 00. Bernardynów, pragnąłem przybyć dziś do tutejszego Sanktuarium, aby wyrazić i moje podziękowanie. Kieruję je najpierw ku Matce Najświętszej, że natchnęła ojców bernardynów, aby użyczyli schronienia wygnańcom ze Lwowa. Tutaj, u stóp Jej cudownego obrazu, mogli szukać i doznawać matczynej opieki, jak niegdyś we Lwowie przed cudownym Jej wizerunkiem w archikatedrze. Stając u boku Księdza Kardynała pragnę być wyrazicielem wdzięczności Kościoła lwowskiego wobec całej społeczności kalwaryjskiej, a więc zarówno klasztoru jak i wiernych, za troskę o profesorów i kleryków naszego Seminarium, którzy wiadomo, z jakich przyczyn musieli je opuścić. Tutaj znaleźli schronienie, swój dom i mogli zdobywać wiedzę teologiczną oraz formację duchową.
Z opowiadań wiem, że były to trudne czasy dla wszystkich, ale ufna nadzieja i wiara pozwoliły im przetrwać tę trudną sytuację. Dziś wszyscy z wielkim wzruszeniem i wdzięcznością wspominają te chwile. Nasz Ksiądz Kardynał często do nich powraca i wyczula nas, abyśmy zawsze ufali Opatrzności Bożej i Matce Najświętszej.
Wiem jak często tu przyjeżdża, aby nieustannie dziękować Panu Bogu za ten wielki dar, za to wszystko, co go tu spotkało, co przeżył i co otrzymał. Czynił to przez wszystkie lata swego kapłaństwa, potem biskupstwa, a teraz kardynalstwa, czego dowodem było, ofiarowanie Matce Boskiej swego biskupiego pierścienia, a potem kardynalskiego krzyża, który otrzymał od Ojca Świętego Jana Pawła II.
Pewnie ta jego bliskość sprawiła, że ja także pielgrzymowałem do Pani Kalwaryjskiej. Częściej do tej w Kalwarii Pacławskiej, a potem jako uczestnik Ruchu oazowego, alumn Seminarium Duchownego, czy jako kapłan brałem udział w dniach skupienia i rekolekcjach. Cieszę się, że mogłem także dziś stanąć przy ołtarzu w tym kościele, by złożyć Ofiarę dziękczynienia Ojcu Niebieskiemu za dar dobroci i Księdzem Kardynałem, któremu to sanktuarium jest tak bardzo drogie, aby dziękować Matce Bożej i za niego i za całe duchowieństwo lwowskie oraz prosić o łaskę Jej opieki dla Was wszystkich.
Ze swej strony pragnę również Was wszystkich, umiłowani, prosić o modlitwę w mojej intencji, abym potrafił wiernie wypełniać powierzoną mi posługę biskupią. Zawierzam ją poprzez ręce Matki Najświętszej miłosiernemu Bogu. Wraz ze mną oddaję Mu również całą Waszą Wspólnotę. Niech On pomnaża wszystkie Wasze dobre czyny; niech Was strzeże, darzy pokojem i nieustannie rozpromienia swoje oblicze nad Wami.
Proszę o łaskę, abym mogła się jeszcze uczyć i rozwijać swoje talenty.