Kontakt Klasztor w Kalwarii

Klasztor oo. Bernardynów  
ul. Bernardyńska 46,
34-130 Kalwaria Zebrzydowska
tel. +48 33 8766 304;
tel. +48 33 8765 499;
tel. +48 33 8765 301;
Zakrystia wew. 249;
Recepcja Domu Pielgrzyma:
tel. +48 33 8765 539;
Dewocjonalia +48 33 8765 525;
Gastronomia +48 608 211 992;
email: info@kalwaria.eu


Msze święte w Kalwarii

MSZE ŚWIĘTE W NIEDZIELE I ŚWIĘTA:  
 06.00, 07.00, 09.00, 11.00, 13.00, 15.00, 17.00, 19.00

MSZE ŚWIĘTE W DNI POWSZEDNIE:  
 06.00, 07.00, 08.00, 09.00, 12.00, 17.00*, 19.00**

SPOWIEDŹ W SANKTUARIUM:  
 Od 1 XI do Niedzieli Palmowej (sezon zimowy) - 6.00 - 17.30
Od Niedzieli Palmowej do 31 X (sezon letni) - 6.00 - 19.30



Jasełka, czyli jak to się robi w Kalwarii





Kiedy otrzymałem informację i zaproszenie zarazem na Jasełka kalwaryjskie, dosyć daleki
byłem – muszę to przyznać szczerze – od entuzjazmu. Wspomnieniami sięgam do dwóch tego
typu wydarzeń amatorskich (bo spektakli jasełkowych teatralnych i telewizyjnych nie liczę) i
wyszło to średnio. W pierwszym uczestniczyłem jako uczniak drugiej klasy podstawówki i
jedyne co zapamiętałem, to pyszna kremówka (o papieskich jeszcze nikt wówczas nawet nie
śnił), no i film o przygodach Bolka i Lolka wyświetlony na białej ścianie w szkolnej szatni,
ale za to z prawdziwego projektora. Jasełka drugie dane było mi przeżyć po wielu latach na
przedstawieniu odegranym przez przedszkolaków z udziałem syna. Wytrwałem do końca, ale
wierzcie – było okropnie i wiało nudą. Nawet owieczki-chłopcy tańcowały wyłącznie z
owieczkami, a nie z aniołkami-dziewczynkami.


Teraz po latach przemogłem się, bo akurat trafiła się dobra pogoda do jazdy, no i bardzo
szanowana przeze mnie osoba zachęcała: – Jedź, wszystkie jasełka są piękne i wielce
wzruszające. No to pojechałem na moją ukochaną Kalwaryję i już na wejściu opad szczęki.
Budynek Wyższego Seminarium Duchownego kryje nowoczesną i obszerną na 350 miejsc
salę multimedialną. Dziwne, że o tym nie wiedziałem – wszak bawiłem tu wielokrotnie w
archiwum i bibliotece. Trafiłem bez problemu, bo potęgujące się z każdym krokiem dziecięce
okrzyki okazały się bezbłędną wskazówką. Sala wypełniona do granic możliwości, a to
przecież kolejny spektakl (jeden sobotni i dwa niedzielne – no i tak przez cały styczeń 2025,
finał w niedzielę 2 lutego) i już ta okoliczność dała mi do myślenia.


Punktualnie o wskazanej godzinie na scenie pojawił się mnich bernardyński z mikrofonem i
towarzystwo posłusznie umilkło. Jak się okazało, był to sam szef kalwaryjskiego
„przedsiębiorstwa” jasełkowego, znaczy się reżyser i aktor wcielający się z wielką fantazją i
humorem w rolę pasterza-zbójnika Walusia Kwiczoła z pamiętnej kreacji Bogusza
Bilewskiego w serialu Janosik. Po jego krótkim wstępie, zachęcającym do aktywnego udziału
w przedstawieniu, rozpoczęło się na dobre. W pierwszej części, trwającej tyle co szkolna
lekcja, aktorzy przedstawili następujące krótkie scenki: ogród rajski i zerwanie jabłka, rzecz
jasna tego zakazanego; piekielna scenka rodzajowa i raporty składane Lucyferowi jak to
ludziska na ziemskim padole grzeszą; Zwiastowanie Maryi Pannie; scenka na dworze króla
Heroda; sen zesłany Józefowi, aby nie oddalać brzemiennej Maryi; zagubienie owieczek
przez sprytnego i nieco roztargnionego pastuszka Jaśka. Po koniecznej przerwie – no bo kto
normalny wytrzymałby tak długo na siedząco – nastąpiły dalsze odsłony: przybycie do
Betlejem i poszukiwanie noclegu; magowie u Heroda; pasterze przy ognisku, zachęceni przez
Janioła do odwiedzenia Mesyjasza; Święta Rodzina w grocie-stajence; śmierć Heroda;
adoracja magów ze Wschodu i pasterzy „z Zachodu”. No i tyle, żadnego smęcenia i dłużyzn,
sporo humoru i dowcipnych wstawek słowno-sytuacyjnych, a dalej tutti czyli wielki finał –
pokłon wszystkich aktorów i wspólne kolędowanie na korytarzu.


Jak to możliwe, aby amatorski młodzieżowy zespół rekrutujący się z Franciszkańskiej
Młodzieży Oazowej – nawet po wielu zapewne ćwiczeniach i próbach – zdołał osiągnąć tak
wysoki, nie waham się powiedzieć profesjonalny poziom? Cóż, tradycja odgrywania Jasełek
kalwaryjskich sięga podobno 60 lat i to doświadczenie zdaje się procentować z roku na rok,
mimo zmieniających się młodocianych i dorosłych aktorów. Trzeba powiedzieć, że rozpiętość
wiekowa imponująca. Baranki to przebrane w białe futerka przedszkolaczki, janiołki z
latarenkami-świecami ledowymi to dziewczynki niewiele starsze, popisowe role Heroda i
jego sług, pastuszka Jaśka, gospodarza, Józefa i magów to chłopcy kilkunastoletni, nastolatki
wcielają się też w pozostałe role (Lucyfer i jego biesy, góralki, gospodyni, Anna i Maryja).
No i na dokładkę kilku dorosłych aktorów. Rezultat końcowy to przekaz komunikatywny i
atrakcyjny dla całej bez względu na wiek widowni, zwartość kompozycyjna, stosowna głębia duchowa i religijna. Wszystko to przy oprawie wizualno-dźwiękowej, scenografii jak w
prawdziwym teatrze. Były nawet dymy i jupitery. Niewątpliwie sukces ten jest efektem
zaangażowania młodzieży ze wspomnianej grupy oazowej oraz ich rodziców, dziadków.

No tak, ale nie byłoby tego wszystkiego na tak fantastycznym poziomie, gdyby nie ręka
wielkiego reżysera ojca Kasjana. Obdarzony tyloma talentami, bo nie tylko jest dyrektorem
sezonowego z konieczności teatru jasełkowego, ale także od kilku lat kluczowym
projektantem i wykonawcą scenografii Szopki Bernardyńskiej w Bazylice (tym razem
wyczarowano Jerozolimę z czasów Chrystusa, a więc niuanse architektoniczne okresu
rzymsko-hellenistyczego), potrafił zdopingować prawie trzydziestu młodych ludzi do pracy,
uzyskać pomoc i zrozumienie dorosłych, no i na koniec usłyszeć zasłużone brawa za
całokształt i szczegóły (wszak w nich tkwi diabeł) nie tylko w finale przedstawienia, ale po
każdej z dwunastu przywołanych tu scenek.


Herbert Oleschko
fot. Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej