Moi drodzy! W czerwcu ubiegłego roku minęło 20 lat od chwili, kiedy mężczyźni i młodzież męska archidiecezji krakowskiej – w cztery lata po zakończeniu wojny – przybyła w pielgrzymce na Kalwarię; i tutaj na pamiątkę tej szczególnej pielgrzymki osadziła krzyż na Górze Ukrzyżowania, między trzecim Upadkiem a Kalwarią.
Było to wówczas bardzo wymowne: w cztery lata po zakończeniu wojny, wojny, która była tak straszliwym krzyżem ludzkości, a zwłaszcza naszego narodu. Krzyżem żołnierzy na froncie, krzyżem więźniów w obozach, krzyżem rodzin, matek, dzieci – krzyżem Kościoła. Ten krzyż miał nam uświadomić wspomnienie tamtego krzyża – ten krzyż, zatknięty tu – na Kalwarii.
Ale miał on też wyrazić na początku nowych czasów nasza wiarę, naszą gotowość do trwania przy krzyżu. Był świadectwem zapowiadającym próbę i gotowość podjęcia tej próby i trwania przy krzyżu wśród niej.
Moi drodzy bracia, tak się stało, że ten krzyż zatknięty tutaj w roku 1949, czekał na ponowne przybycie mężów i młodzieży męskiej z naszej archidiecezji. W ubiegłym roku przypomnieliście tę rocznicę i zechcieliście tu przybyć po 20 latach po raz pierwszy.
Przywitała nas Kalwaria ulewnym deszczem, tak, że wszystko musiało się zamknąć w obrębie klasztoru i krużganków. Nie zdołaliśmy z celebrą wyjść do tego krzyża. W tym roku przybyliśmy tu po raz drugi, nie zrażeni zeszłorocznym doświadczeniem – owszem ufając, że to doświadczenie dobrze nam zwiastuje. I już tego roku cała uroczystość osiągnęła swój kulminacyjny punkt przy owym historycznym krzyżu.
Moi drodzy bracia! Jesteśmy wdzięczni za to Matce Najświętszej, że w 21 roku od tamtej pielgrzymki niebo było dla nas łaskawe. Jesteśmy wdzięczni wszystkim pielgrzymom i wszystkim, którzy tych pielgrzymów prowadzili – kapłanom. Jesteśmy szczególnie wdzięczni ks. Biskupowi przemyskiemu za to, że był łaskaw – On, Pasterz Kalwarii Pacławskiej – być w tym roku gościem Kalwarii Zebrzydowskiej i kaznodzieją naszego głównego nabożeństwa. Jesteśmy mu wdzięczni za słowa, które do nas skierował i poprzez które wyjaśnił nam tak głęboko i gruntownie, a tak zarazem po prostu i po męsku, znaczenie naszej wiary, znaczenie religii. Myślimy, Ekscelencjo, że twoje słowa dodadzą naszej tradycji jak gdyby nowych skrzydeł, i że mężczyźni archidiecezji krakowskiej – naśladując swoich sąsiadów Ślązaków, którzy mają tradycję modlitwy mężów w Piekarach, będą co roku podążać do tego krzyża, który ich tutaj czeka. Do tego krzyża, który mówi o całej naszej przeszłości, tysiącletniej, tak jak się on tu zakorzenił w kalwaryjskim wzgórzu, tak się też Chrystus zakorzenił w duszach naszego narodu przez ubiegłe tysiąc lat. A zwłaszcza przez doświadczenia lat ostatnich, ostatniej wojny, kiedy tylu spośród nas musiało dźwigać krzyż; kiedy byliśmy wszyscy, jak gdyby wielkim Cyrenejczykiem.
Powiedzcie drodzy bracia waszym braciom, że ten kalwaryjski krzyż dalej na nich czeka, że jest wyrazem wspólnych przeżyć i jest wyrazem tego, co mamy wspólnie przeżywać. Jest świadectwem przeszłości męskiej takiej, jakiej wyraz dał wasz przedstawiciel przemawiając przed Mszą św. Ale jest też wyrazem teraźniejszości i przyszłości męskiej. Bo nasze czasy, to są czasy męskie, męskiego świadectwa, czasy Cyrenejczyka, który się może nie spieszy pod krzyż, któremu ten krzyż wstyd brać z Chrystusem, ale który widząc, o jaką sprawę idzie, staje pod krzyżem, idzie z Chrystusem, jest Jego towarzyszem, jest Jego powiernikiem i daje Mu wszędzie świadectwo.
Powiedzcie więc, drodzy bracia waszym braciom wszędzie, że ten kalwaryjski krzyż dalej na nich czeka, że stoi pod nim, tak jak zawsze – Matka Chrystusowa; że tutaj jest świadectwo naszej przeszłości i przyszłości, że tutaj jest ostoja naszej wiary, z której możemy czerpać i w którą musimy wnosić. To wszystko zanieście stąd do domów. Niech wam Bóg błogosławi na wszystkich drogach waszego życia, na wszystkich drogach, którymi będziecie podążać do domów, do parafii, i którymi chodzić będziecie z Chrystusem, którego zawsze na Kalwarii Maryja tak bardzo nam przybliża. Amen.