Najstarsze figury szopkowe
- /

W roku ubiegłym (2023) wspominaliśmy jubileusz 800-lecia wystawienia pierwszej w świecie chrześcijańskim szopki bożonarodzeniowej. Dokonał tego św. Franciszek w grocie skalnej na obrzeżach Greccio, a działo się to w roku 1223. Można mówić, iż przedstawienie owo miało charakter misterium, w jakiś sposób pozostawało rekonstrukcją i inscenizacją zarazem, przedsięwzięciem nowatorskim, pionierskim i poniekąd rewolucyjnym. Już na wstępie trzeba założyć zdziwienie wielu, że poszukując najstarszych figur szopkowych upamiętniających Boże Narodzenie, zaczynamy od czasów Biedaczyny z Asyżu, a więc niejako pomijając dwanaście pierwszych wieków chrześcijaństwa. Warto wyjaśnić przyczynę takiego stanu rzeczy i nie od rzeczy będzie w tym miejscu krótka rekapitulacja stanowiska do kultu figur i obrazów – tak w Starym i Nowym Testamencie, jak i później w okresie antyku chrześcijańskiego oraz w średniowieczu.
- ZAKAZ KULTU OBRAZÓW ORAZ FIGUR W STARYM TESTAMENCIE I WCZESNYM CHRZEŚCIJAŃSTWIE
Przedstawiony tu przegląd powstał na bazie bardzo solidnie opracowanych materiałów i zebranych przez ks. Tadeusza Koca. Zakaz sporządzania podobizn i obrazów został objawiony przez Boga Mojżeszowi i brzmi jednoznacznie: „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu…”; „Przeklęty każdy, kto wykona posąg rzeźbiony lub z lanego metalu – rzecz obrzydliwą dla Pana, robotę rąk rzemieślnika – i postawi w miejscu ukrytym”. Przepis dotyczył więc nie tylko świata niewidzialnego, ale także człowieka, zwierząt. Złamanie zakazu, a nawet przechowywanie, ukrywanie takich figur, podobizn podlegało karze śmierci. Według wybitnego specjalisty Gerharda von Rada zakaz ten został zredagowany i spisany dużo później w tzw. epoce wygnania (przed rokiem 538 p.n.e.), co naturalnie nie wyklucza wcześniej istniejącej tradycji ustnej (od ok. 1240 r. p.n.e.). Mimo restrykcyjności przepisu mającego chronić ideę Boga niewidzialnego i niewyobrażalnego, praktyczne stosowanie go napotykało na trudności, o czym świadczą chociażby cherubini na Arce Przymierza i w świątyni jerozolimskiej, a także wąż miedziany sporządzony przez Mojżesza jako talizman chroniący przed ukąszeniami jadowitych stworzeń na pustyni. Mimo to kapłani i ortodoksyjni Żydzi zdecydowanie bronili zakazu i podobnie było w czasach Chrystusa. W dwóch pierwszych wiekach także chrześcijanie pozostawali wierni temu przepisowi, w końcu wywodzili się z judaizmu i pozostali wierni wielowiekowej tradycji. Trudniej przedstawiała się sprawa z chrześcijanami pochodzącymi z pogan, którym apostołowie musieli cierpliwie tłumaczyć: „…ci, którzy są ręką uczynieni, nie są bogami”. Wspomniany badacz Ks. Tadeusz Koc wskazuje, że chrześcijanie w pierwszych trzech wiekach oczekując rychłego przyjścia Chrystusa i pogrążeni w sprawach eschatologicznych, nie byli kompletnie zainteresowani wyglądem Jezusa, Jego Matki, apostołów itd. Pisma apologetyczne tego okresu przestrzegały przed obrazami i posągami pogańskimi, bo w nich „kryją się demony” lub „…jakże mam nazwać bogami to, o czym wiem, że jest ludzkim wytworem” (Didache, Arystydes z Aten, Justyn, Tacjan, Atenagoras, Minucjusz Feliks, Tertulian). Najwybitniejsi pisarze wczesnej epoki patrystycznej głosili tezę, że wykonanie podobieństwa Boga jest niemożliwe i poza tym odbywałoby się to wbrew Jego woli (Klemens Aleksandryjski, Orygenes). Jakże mocno z dzisiejszego punktu widzenia zabrzmi taka oto wypowiedź Orygenesa: „…chrześcijanie natomiast i Żydzi nie tylko brzydzą się świątyniami, ołtarzami i posągami bogów, ale gdy trzeba, gotowi są raczej śmierć ponieść, niż splamić grzechem swe wyobrażenie najwyższego Boga”. To jeszcze Tacjan Syryjczyk: „…Boga, którego ani oko ludzkie dostrzec, ani sztuka w pełni wyrazić nie potrafi” i Minucjusz Feliks: „Boga naszego nie pokazujemy, ani go sami nie widzimy (…)”. Nawet najbardziej wrodzy chrześcijaństwu intelektualiści ówczesnego świata potwierdzili to stanowisko: „Oni brzydzą się świątyniami, ołtarzami i posągami bogów” (Celsus, Słowo prawdy).Do końca II wieku nie ma żadnych obrazów i posągów chrześcijańskich, ani najmniejszych nawet śladowych danych o ich istnieniu.
Kiedy w drugiej połowie III wieku nastąpił okres tzw. Małego Pokoju Kościoła, trwający w latach 260-303, zaczęto budować osobno stojące domy modlitwy i budynki kościelne większe od mieszkalnych, usiłowano je z inicjatywy oddolnej upiększyć malowidłami, w pierwszej kolejności baptysteria i grobowce. Nawet rabini zaczęli pozwalać na ozdabianie synagog dekoracjami malarskimi. Przykładem sztandarowym są freski w domu modlitwy w Dura Europos (ok. 241 r.) i w katakumbach w Gamrat i Palmirze. Nie obyło się jednak bez tarć. Zdecydowanie przeciw tym tendencjom wystąpił synod biskupów hiszpańskich w Elwira (305-306). Nie powstrzymało to jednak biegu spraw, początkowo pozwolono na używanie ikonograficznych symboli jako ozdobników, później na szeroką skalę zapanowała moda zdobienia grobów.
Nowe nastawienie do malowania obrazów i budowania figur o treści religijnej przyniósł tzw. edykt mediolański cesarzy Konstantyna Wielkiego i Licyniusza (313 r.), wyzwalający potencjał twórczy chrześcijan-artystów i uciszający sprzeciwy związane z obawami o bałwochwalstwo. Nikt przecież nie ma wątpliwości, iż sprzeciwy takie wśród hierarchów kościelnych były, np. Euzebiusz z Cezarei, Augustyn z Hippony, Epifaniusz z Salaminy. Jednocześnie wielu innych Ojców Kościoła na przestrzeni IV i V wieku poparło artystów, np. Bazyli Wielki, Grzegorz z Nyssy, Nil z Ancyrry, Cyryl Aleksandryjski.
- SCENY BOŻONARODZENIOWE W KATAKUMBACH
Najstarsze znane sceny o tematyce chrześcijańskiej, także te bożonarodzeniowe, zachowane są do dzisiaj lepiej lub gorzej jako zabytki malarstwa katakumbowego. Sięgają one początków III wieku. Scen figuralnych zachowało się około 110, najczęściej to Dobry Pasterz, oranci, Jonasz, chrzest w Jordanie, wskrzeszenie Łazarza, rozmnożenie chlebów, spotkanie z Samarytanką przy studni, Pokłon Magów. Ta ostatnia scena interesuje nas najbardziej, bo też mamy tu do czynienia z najstarszym znanym wyobrażeniem sceny bożonarodzeniowej. Temat adoracji Dzieciątka Jezus przez Magów ze Wschodu znajdziemy tylko w jednym przekazie ewangelicznym (Ewangelia według św. Mateusza 2, 1-12), ale za to także w wielu apokryfach: Protoewangelia Jakuba 21, 1-3; Ewangelia Pseudo Mateusza 16; Łacińska Ewangelia Dzieciństwa 24,89-30,95; Ewangelia gruzińska 9n, Ewangelia Armeńska 5,10; 11, 28,5; Życie Jana Chrzciciela legenda grecka 5; Ewangelia Jana 9, 1-6; Ewangelia Barnaby 6n; Ewangelia Dzieciństwa Arabska 78n; Złota legenda. Trzy wizerunki adoracji Magów znajdziemy w katakumbach Pryscylii i pochodzą one z pierwszej połowy III wieku. W innych katakumbach św. Domicylli mamy ewenement, czyli pokłon aż czterech magów, a Maryja siedzi na katedrze ubrana w złotą szatę-dalmatykę. Magów malowano w katakumbach od dwóch do czterech, ale w chrześcijaństwie syryjskim istnieje tradycja dwunastu Magów. W bogatej tradycji apokryficznej przewijają się jeszcze inne liczby np. 10, a w dodatku dochodzą wielotysięczne orszaki dworzan i żołnierzy towarzyszących tym wybitnym osobistościom. Ostatecznie ukonstytuował się kanon Trzech Króli ze względu na „trojakość” darów: mirra, kadzidło, złoto. Pejoratywne pogańskie określenie „Magowie” kazało Ojcom Kościoła (od Tertuliana poczynając) zastąpić je lepiej brzmiącym słowem Królowie. Wkrótce w ikonografii pojawiły się herby królewskie i znane do dzisiaj imiona Kacper, Melchior, Baltazar. Umówiono się, że przybyli z Arabii, Persji i Chaldei, a nieco później pojawił się Etiopczyk, czyli sympatyczny skądinąd król murzyński. A przecież Etiopczyk (Aethiops) to w literaturze patrystycznej synonim diabła. Jeszcze później Portugalczycy, tudzież inni odkrywcy i zdobywcy Ameryki Południowej przegrali batalię o wprowadzenie czwartego Króla-Indianina z dorzecza Amazonii lub Orinoko.
Według tradycji relikwie Trzech Króli odnalezione zostały przez cesarzową Helenę i zostały umieszczone w Konstantynopolu, ale już w IV wieku zmieniły lokalizację na Mediolan za sprawą tamtejszego dynamicznego biskupa św. Eustorgiusza. Po złupieniu w roku 1162 miasta przez Fryderyka Barbarossę, wspomniane relikwie zostały wykradzione i przewiezione do Kolonii, gdzie spoczywają do dzisiaj. Nie trzeba dodawać, że znaczenie podczas kolędy framugi drzwi znakami K+M+B ma zgoła inny źródłosłów: Christus+Mansionem+Benedicat (Chrystus błogosławi dom).
W dalszej kolejności wśród artystów katakumbowych popularne były dwa inne epizody bożonarodzeniowe: Pokłon pasterzy, Proroctwo Balaama. I tak w Kaplicy Greckiej w katakumbach św. Pryscylii widzimy Marię siedzącą na tronie i trzymającą w objęciach Dzieciątko. Malowidło (skądinąd bardzo dojrzałe artystycznie) pochodzi ze schyłku II wieku i jest być może najstarszym znanym wyobrażeniem Matki Bożej. Przed Maryją karmiącą dziecko stoi mędrzec w sukni filozofa i wskazuje dłonią na gwiazdę unoszącą się nad całą sceną. Prawdopodobnie chodzi o pogańskiego wizjonera Balaama (tym tokiem myślowym idą komentarze Ojców Kościoła), który przepowiedział Mesjasza i powiązał to z gwiazdą: „Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, / dostrzegam go, ale nie z bliska: / wschodzi Gwiazda z Jakuba, / a z Izraela podnosi się berło. / Ono to zmiażdży skronie Moabu, / a także czaszki wszystkich synów Seta”. Scena ta budziła przez całe wieki wśród badaczy kontrowersje, wskazywano na Józefa lub proroka Izajasza, ale w końcu uzgodniono, że tą postacią jest jednak pogański prorok Balaam, przepowiadający pojawienie się gwiazdy z pokolenia Jakuba – interpretowane jako zapowiedź narodzenia się Jezusa Chrystusa.
Badacze podkreślają istotną rolę dodatkowych atrybutów towarzyszących scenie Pokłonu Magów, z nich szczególnie ważna i wręcz kluczowa pozostaje gwiazda oraz pozostające w jej cieniu berło ze sławnej wyroczni Balaama (Lb 24, 17). Jest ona „gwiazda z Jakuba” na tyle istotna, że artyści od antyku chrześcijańskiego poczynając wprowadzają czasem osobną postać „uczonego filozofa” wskazującego palcem na gwiazdę, np. na płycie z epitafium Sewery. Ukazuje to mały i prymitywnie wykonany rysunek na grobie dziewczynki o imieniu Sewera z błędnym gramatycznie napisem „SEVERA INDE OVI VAS” (Severo, żyj w Bogu). Po prawej stronie mamy jedno z najstarszych przedstawień Pokłonu Magów kroczących za Gwiazdą Betlejemską. Za tronem stoi wspomniany prorok Balaam i dla pewności wskazuje palcem na gwiazdę. Ten bezcenny zabytek oraz inne sarkofagi o tematyce chrześcijańskiej możemy dzisiaj zwiedzać w watykańskim Museo Pio Christiano. Założone zostało ono – jak sama nazwa wskazuje – przez papieża Piusa IX w roku 1854. Początkowo muzeum mieściło się w Pałacu Laterańskim, ale w 1963 na podstawie decyzji papieża Jana XXIII zbiory przeniesiono do Watykanu.
Malowidła katakumbowe są prymitywne. Technika polegała na zaznaczeniu konturu rysunku ostrym narzędziem na wilgotnym tynku – mieszaninie wapna i piasku. Potem wewnętrzne pola obrysu zamalowywano farbami o kilku zaledwie zdecydowanych kolorach (przeważnie niebieski, czerwony, brązowy, zielony). Temat bożonarodzeniowy pojawił się także w dekoracjach kamiennych umieszczonych najczęściej na sarkofagach produkowanych przez rzymskich rzemieślników-kamieniarzy od początku IV wieku poczynając. Płaskorzeźby te do dzisiaj zachwycają niedościgłym poziomem artystycznym.
Trzy wspomniane najstarsze sceny bożonarodzeniowe – (1) Proroctwo Balaama; (2) Pokłon Magów, (3) Narodzenie Chrystusa i adoracja pasterzy – z czasem zaczęły się wzajemnie przenikać ideowo i teologicznie. Wszystkie łączy je światło i nadzieja: podążanie za gwiazdą i dotarcie do „światłości wielkiej”. Wszystko zmierza do Mesjasza, do Syna Bożego, którego symboliczną datę narodzin ustalono na Natalis Solis Invicti, (Narodziny Słońca Niezwyciężonego), rzymskie święto pogańskiego bóstwa solarnego. W tym wszystkim gwiazda, traktowana symbolicznie i alegorycznie, jest w tradycji chrześcijańskiej (od Justyna i Ireneusza poczynając) zapowiedzią przyjścia Mesjasza, jest jakby jego heroldem i aniołem. Gwiazda to sam Jezus Chrystus, a jednocześnie znak Jego wcielenia, narodzin w ciele.
- PIĘĆ FIGUR W SANTA MARIA MAGGIORE W RZYMIE (1291)
Najstarsze znane zamówione i wykonane figury bożonarodzeniowe, od samego początku świadomie zaprojektowane jako zespół tworzący szopkę, powstał za sprawą Braci Mniejszych. Nie kto inny, ale to pierwszy wywodzący się z tego zgromadzenia papież Mikołaj IV (pontyfikat 1288-1292), zamówił figury do szopki u znanego w Italii artysty-kamieniarza Arnolfo di Cambio. Miało to miejsce w początkowym okresie pontyfikatu i zlecenie zostało zrealizowane w roku 1291.
Figury te znajdują się dzisiaj w Rzymie, w sławnej Basilica Papale di Santa Maria Maggiore (Papieska Bazylika Matki Bożej Większej), a dokładniej w znajdującej się na prawo od ołtarza Kaplicy Sykstyńskiej, zbudowanej pod koniec XVI wieku według projektu Domenico Fontany. Od kiedy w bazylice znalazły się relikwie Żłóbka (w VII wieku św. Sofroniusz, ówczesny patriarcha Jerozolimy, przesłał je z Betlejem papieżowi Teodorowi I), powstała druga nazwa obiektu – Santa Maria ad Presepe (Matka Boża od Żłóbka). Relikwia żłóbka była przechowywana w krypcie Kaplicy Narodzenia Pańskiego, powstałej w VII wieku, ale później wielokrotnie przebudowywanej. Papież Sykstus V w latach 1585-1590 nadał Kaplicy Narodzenia obecną postać, budując Kaplicę Sykstyńską. Relikwia żłóbka przechowywana jest dzisiaj w niszy-krypcie pod głównym ołtarzem bazyliki, a sama świątynia określana jest także jako „Betlejem Zachodu”.
Relikwia żłóbka przechowywana w Papieskiej Bazylice Matki Bożej Większej w Rzymie
A teraz kilka zdań o pięciu figurach najstarszej znanej szopki bożonarodzeniowej – trzy z nich to de facto płaskorzeźby. Nie sposób wykluczyć, że istniały nieco wcześniej jeszcze inne wykonane szopkowe figury bożonarodzeniowe, ale dzieło Arnolfo di Cambio jest najstarsze ze znanych. Początkowo było tu co najmniej sześć marmurowych posągów, a w grupie rzeźb starannie wykonanych w marmurze kararyjskim do dzisiaj przetrwały: (1) Matka Boża z Dzieciątkiem, (2) Józef z laską, (3) Król w pozycji klęczącej, (4) dwaj Królowie adorujący Dzieciątko Jezus w postawie stojącej i z pokornym pokłonem – w jednym bloku, (5) wycięte także w jednym bloku niepełne postaci woła i osła.
Najstarsze znane w chrześcijaństwie figury szopkowe przechowywane w Papieskiej Bazylice Matki Bożej Większej w Rzymie
Nie wiemy dzisiaj dokładnie, ile figur było na początku. Figura Matki Bożej siedzącej na tronie i trzymającej Jezuska przeszła radykalną renowację-obróbkę pod koniec XVI wieku.
- NAJSTARSZE FIGURY SZOPKOWE W POLSCE
Najstarsze polskie figury szopkowe, według najnowszych ustaleń sięgające roku 1350, zostały odkryte i opisane bardzo późno, dopiero na początku XX wieku. Wszystko wskazuje na to, że komplet był niegdyś o wiele pokaźniejszy, a do naszych czasów dotrwały tylko te dwie najwybitniejsze figury: Matka Boża i Święty Józef. W dodatku są one prawdopodobnie mocno „ogołocone”, tzn. Matka Boża bez Dzieciątka pokazuje wymownie puste dłonie, brakujące elementy w przestrzeni piersiowej, no i bez chusty, a w dodatku mocno „sfryzowana”. Józef z kolei wydaje się utracił gdzieś swoją laskę patriarchalno-królewską. Wymiary wykonanych z drewna lipowego figurek to dokładnie: 28 cm, a z postumentem 35,5 cm (Maryja), 27 cm, a z postumentem 34,5 cm (Józef), a więc Józef jest o jeden centymetr niższy – rzecz jasna dotyczy to pozycji siedzącej. Maryja spoczywa na poduszce tronowej, znak szczególny to szklane gałki oczne. Ławę i postument ozdobiono odlanymi z cyny rozetkami. Józef ubrany jest z iście królewskim przepychem, również siedzi na tronowej poduszce, a na ławie i postumencie identyczne cynowe rozety. Po raz pierwszy i oficjalny zostały figurki te odnotowane w spisie inwentarza z roku 1718: „Naswietsza Panna do jasełek y S. Józefem z maleńkim dzieciątkiem Rznięte osoby na postumencikach Starożytną Robotą…”.
Większość badaczy i rzeczoznawców przychyla się do hipotezy o powstaniu rzeźb w jednym z warsztatów snycerskich, z których słynęła w XIV wieku dolna i środkowa Nadrenia. Ważnym argumentem pozostaje to, że fundatorka Elżbieta Łokietkówna i jej węgierska rodzina pozostawili wiele fundacji w Aachen (Akwizgran), m.in. tzw. Kaplica Węgierska. Dla zainteresowanych tematem podaję najważniejsze opracowania w układzie chronologicznym, w sumie nie ma ich dużo. Rzeźby mogły zachować się tak długo w dobrym stanie, ponieważ podczas jasełek wystawiane były wyłącznie w części klauzurowej klasztoru, tzn. służyły wyłącznie siostrom zakonnym, niedostępne dla wszystkich wiernych odwiedzających kościół i klasztor. Ubierane były wówczas w specjalnie szyte stroje. Na przestrzeni wieków tylko raz zostały pokazane w przestrzeni publicznej. Miało to miejsce w roku 1999 na wystawie Pax et Bonum, zorganizowanej w Arsenale Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Dramatyczna sytuacja miała miejsce w czasie II wojny światowej. Niemcy doskonale zorientowani o istnieniu cennych figurek jasełkowych w krakowskim klasztorze Klarysek, zarządzili dokładną rewizję celem ich skonfiskowania. Szczęśliwie dobrze ukryte figury nie zostały odnalezione (siostry sprytnie ukryły ją w koszu na brudna bieliznę).
Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż krakowskie figurki jasełkowe posiadały charakter wielofunkcyjny, tzn. w scenie Zwiastowania Matka Boża występowała bez Dzieciątka wraz z zaginioną figurą Archanioła Gabriela, w scenie Bożego Narodzenia figurka Jezuska zapewne znajdowała się w Żłóbku, natomiast podczas Pokłonu Trzech Króli Matka Boża trzymała figurkę Syna w dłoniach. O dużej ilości figurek występujących w scenach jasełkowych w klasztorze krakowskich Klarysek świadczy obecność podobnych obiektów pochodzących z czasów późniejszych, zapewne duplikatów dobieranych w miejsce figurek zniszczonych lub zagubionych. O szczegółowych zwyczajach związanych ze zmianą funkcji nie zachowały się żadne źródła. Do naszych czasów przetrwał zwyczaj błogosławienia figurkami przez ksienię klasztoru zakonnic w czasie rozbierania i chowania figur w dniu 2 lutego. Zamysł zdejmowanej i ruchomej figurki Jezuska był świadomym zabiegiem już w fazie projektowania i wykonywania tego całego cyklu jasełkowego.
Figury jasełkowe (Matka Boża i Święty Józef) z połowy XIV wieku w klasztorze Klarysek w Krakowie
Obecnie w zbiorach klasztornych krakowskich Klarysek znajduje się zbiór około czterdziestu figur i obiektów jasełkowych, z nich naturalnie Matka Boża i św. Józef są najstarszymi i najcenniejszymi klejnotami tej kolekcji.
- Fundatorka Elżbieta Łokietkówna
Nie ma wątpliwości, iż ocalałe do naszych czasów figury jasełkowe ufundowała krakowskim zakonnicom Elżbieta Łokietkówna (1305-1380), córka Władysława Łokietka i siostra Kazimierza Wielkiego, a później żona króla Węgier Karola Roberta, po jego śmierci w 1342 samodzielna królowa Węgier. Świadczy o tym dobitnie stylizowana litera E, sygnowana na jej zapewne polecenie przez artystę na figurze Matki Bożej. Data urodzin Elżbiety Łokietkównej jest umowna i powtarzana za kronikarzem Długoszem, ale istnieją hipotezy o dacie wcześniejszej o 5-6 lat. Od samego początku związana była duchowo i emocjonalnie z Klaryskami. To w starosądeckim klasztorze spędziła lata dzieciństwa i odebrała staranne wykształcenie, m.in. znajomość łaciny. To w klasztorze Klarysek w Budzie przeżyła ostatnie lata i znalazła miejsce spoczynku po śmierci, a podczas sprawowania rządów w Krakowie zacieśniła i tak już bliską zażyłość z tutejszymi Klaryskami. Miała pięciu synów, niestety prawie wszyscy bardzo wcześnie zmarli. Jeden został nawet otruty, tylko Ludwig przeżył matkę o dwa lata.
Elżbieta była bajecznie bogata i mogła pozwolić sobie na fundowanie wielu przedsięwzięć. Za panowania jej męża odkryto na Węgrzech bogate złoża złota, tu wydobywano aż 70% całego złota europejskiego. Wybierając się w podróż do Italii zabrała siedem ton srebra i pięć ton złota. Imponowała wszystkim, tak bogactwem, jak urodą i zmysłem polityczno-dyplomatycznym. Podziwiali ją cesarze i papieże. Aż trudno uwierzyć, że wspomniane tony szlachetnych kruszców to był jej bieżący fundusz podróżny. Wsławiła się wielka hojnością i bajecznymi dotacjami, np. srebrna kapliczka relikwiarzowa z Madonną i Jezuskiem (ok. 1350), srebrny relikwiarz św. Mikołaja w formie gotyckiej świątyni (1344), dzieło Pietro di Simone Gallico, obecnie Muzeum św. Mikołaja w Bari. Wniosła ogromny wkład do fundacji tzw. Kaplicy Węgierskiej w Akwizgranie. Najważniejszą podróż w asyście dworu liczącego 700 rycerzy i sług odbyła po tych terenach w roku 1357. Rozpoczęła ją w Marburga, Meersburgu, a potem była Kolonia, Akwizgran, dalej zapewne Moguncja, Koblencja i Frankfurt. Wydaje się, że właśnie wtedy w jednym z licznych nadreńskich warsztatów snycerskich zamówiła figury jasełkowe dla krakowskich Klarysek.
Pozycja Elżbiety umocniła się jeszcze bardziej za panowania pozostającego pod jej wpływami syna Ludwika Andegaweńskiego. Przez cały okres swojej realnej władzy konsekwentnie wspierała brata, króla polskiego Kazimierza Wielkiego. Zgodnie z polskim prawem, po śmierci Kazimierza tronu nie mogła jednak przejąć Elżbieta, ale jej syn Ludwik. Stało się to w roku 1370 i przez pięć kolejnych lat Elżbieta pełniła rolę polskiej regentki w imieniu syna, tytułując się polską królową. Później przez kolejne lata nadal musiała podejmować ważne decyzje państwowe. Była jedyną w historii Polski władczynią sprawującą samodzielną władzę, a po latach królową Polski została – niestety na bardzo krótko – jej wnuczka św. Jadwiga Andegaweńska.
I na koniec anegdota. Elżbieta Łokietkówna stosowała jakieś niezwykłe mikstury i leki, dzięki którym zachowała do końca młodą i powabną powierzchowność. Do sędziwej skądinąd bo sie3demdziesięciolwetniej wdowy zgłaszali się kandydaci matrymonialni z najznakomitszych dworów europejskich. Ona sama skomentowała to skromnie i jakże w swoim stylu dowcipnie: „Odmówiłam jednak [wszystkim] z miłości do Jezusa Chrystusa, Pana mojego, od którego anioła, jak wierzę, dostałam ową receptę”. Chodzi o sławną tzw. Wodę Królowej Węgierskiej, najstarsze europejskie perfumy oparte na ziołach, olejkach eterycznych i spirytusie. Według innych był to eliksir sporządzony dla królowej przez medyków, być może na reumatyzm lub trądzik.
Herbert Oleschko