Dzień misyjny: „Żniwo naprawdę jest wielkie, a prawdziwych robotników coraz mniej”.
– Słowa Chrystusa „Idźcie na cały świat” zabrzmiały w Jerozolimie na Górze Oliwnej,
ale też brzmią w naszej „Polskiej Jerozolimie” w Kalwarii Zebrzydowskiej. Nie mogą
nie brzmieć, ponieważ wszyscy jesteśmy powołani do misji, by głosić Chrystusa i
Ewangelię – mówił słowem wprowadzenia o. Cyprian Moryc – kustosz sanktuarium, do
wiernych zgromadzonych na mszy św. podczas tradycyjnego sierpniowego Dnia
Misyjnego.
Słowa powitania nie mogły ominąć przede wszystkim tych, którzy zechcieli spotkać się z
kalwaryjskimi pielgrzymami, by koncelebrować Eucharystię w intencji misji i sami najlepiej
wiedzą, jak wiele wsparcia modlitewnego potrzebują pełniący posługę ewangelizacyjną poza
granicami naszej ojczyzny.
W tym roku pośród nich znaleźli się aktualni i dawni misjonarze: o. Teofil Czarniak –
dyrektor Franciszkańskiego Sekretariatu Misyjnego MUTIMA, misjonarze z Ziemi Świętej –
o. Narcyz Klimas, o. Apolinary Szwed i o. Tomasz Dubiel, a także posługujący w Niemczech
– o. Dezyderiusz Ziembla i o. Marcjan Kozłowki, który niedawno zakończył wieloletnią
posługę u naszych zachodnich sąsiadów. Pojawili się także misjonarze związani z Argentyną
– przewodniczący Eucharystii o. Jerzy Twaróg i o. Sylwan Jędryka, który skierował do
wiernych Słowo Boże oraz wieloletni posługujący w Afryce – o. Walerian Chromy. Ponadto
we wspólnej modlitwie uczestniczyli również misjonarze „seniorzy”: o. Stanisław Smosna i o.
Jacek Janas, którzy niemal całe życie spędzili, ewangelizując na „Czarnym Lądzie”.
W pierwszych słowach homilii o. Sylwan Jędryka odniósł się bezpośrednio do usłyszanej
Ewangelii przypisanej na Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny mówiącej o
spotkaniu Maryi z Elżbietą.
– Dziś Ona także nas nawiedza i tak samo jak na przestrzeni dziejów przychodzi do nas,
przychodzi do ciebie, i chce ci powiedzieć, jak bardzo cię kocha, ale jednocześnie prosi
abyśmy suchali Jej Syna Jezusa Chrystusa i upodabniali się do Niego z dnia na dzień coraz
bardziej – przypomniał wiernym.
Odniósł się także do trwającego obecnie czasu „żniw i owocowania”, odnajdując w tym
kontekście także osobę Maryi, doskonały Owoc ziem i „kłos, który dojrzał pod Boże żniwo”.
– W dzisiejszy wieczór misyjny, w tę szczególną Uroczystość, nie możemy o tym zapomnieć. –
podkreślił kaznodzieja. – Nie możemy zapomnieć, że Maryja nas kocha, że mamy siać ziarno
Bożego Słowa Jej Syna Jezusa Chrystusa, tam gdzie On nas posyła, upodabniając się do tej
gleby żyznej, którą są dusze ludzkie mające prawo do poznania Jezusa Chrystusa.
Wątek pracy misyjnej rozwinął, odwołując się do kultowego filmu „Misja” z Robertem De
Niro w roli głównej. Co ciekawe, film ten nagrywano w miejscu posługi ojców bernardynów,
na terenie argentyńskiej prowincji Misiones, gdzie znajdują się zjawiskowe Wodospady
Iguazú.
– To właśnie tam źli ludzie wmawiali Indianom Guarani, że oni nie mają duszy, że to są
zwierzęta. Zły człowiek sprawił też, że te misje upadły, ale Indianie Guarani zostali w innych
pokoleniach i widzimy ich na co dzień na przykład na terenie naszej parafii w Puerto
Libertad, w ojczyźnie Ojca Świętego Franciszka – mówił misjonarz.
Bernardyńska misja w Argentynie została zorganizowana dla szukających bezpiecznej
przestrzeni życiowej emigrantów z Polski i trwa już prawie 70 lat. Nawiązując do początków
tej długoletniej tradycji misyjnej o. Jędryka wyraził gorące podziękowania wszystkim, którzy
przyczynili się do powstania tamtejszej placówki, a zwłaszcza tym, którzy kiedykolwiek w
niej posługiwali lub pracują dzisiaj.
Nawiązał także do słów Założyciela Zakonu Braci Mniejszych: – Kiedyś święty Franciszek o
pierwszych braciach męczennikach z Maroko powiedział: „teraz mam prawdziwych braci”.
Zaakcentował również, że „to właśnie na męczeństwie i poświęceniu w pocie czoła, wśród
różnych prześladowań, Kościół katolicki zawsze będzie wzrastać i bramy piekielne go nie
przemogą”.
Obszary misyjne to jednak nie tylko kraje Ameryki Łacińskiej czy Afryki. Bernardyn
przypomniał słowa św. Jana Pawła II, który mówił, że nasz kontynent europejski już stał się
misyjny, bo jego wiara stopniowo obumiera.
– Kościół w Europie powoli upada, ale odradza się na innych kontynentach, czy to w Azji, czy
w Afryce, gdzie jest więcej powołań, czy w Oceanii, Indonezji, czy też w wielu krajach
Ameryki Południowej, gdzie wiara katolicka się rozszerza, również poprzez prześladowania
Kościoła – wskazywał wieloletni posługujący w Argentynie, przypominając tym samym
ofiarę polskich męczenników franciszkańskich w Peru czy zamordowanej w Boliwii
świeckiej wolontariuszki Heleny Kmieć.
– Pamiętamy wielu innych, nosimy ich w sercu i dziękujemy za nich, bo właśnie oni ukochali
do końca Pana Jezusa. Oni zrozumieli do końca jest bycie „drugim Chrystusem”, że wyjazd
na misje to nie wygodnictwo, ale naprawdę poświęcenie – zaznaczył o. Sylwan. Wyraził
jednak, że o takie powołania trzeba się modlić, gdyż „żniwo naprawdę jest wielkie, a tych
prawdziwych robotników jest coraz mniej”. – Ale bramy piekielne nie przemogą
Chrystusowego Kościoła. On będzie zawsze istniał, pomimo panoszącego się zła, dlatego
dziękujemy za każdą misję – wyakcentował z przekonaniem.
W dalszej części homilii kapłan podzielił się własnymi obserwacjami i doświadczeniem z
pracy na terenie prowincji Misiones w Argentynie wśród rdzennej ludności Guarani.
Opowiedział także pewną anegdotę o współbracie, który udał się do indiańskiej wioski na
tradycyjną lokalną uroczystość.
– Pojechał więc w habicie, został przyjęty bardzo dobrze. Pobłogosławił to święto, zjadł z
nimi posiłek. Następnie szef wioski poprosił go, aby pobłogosławił jego chatkę – przytaczał
bernardyn. Okazało się, że wewnątrz tej skromnej chatki znajdowały się dwie figurki – św.
Franciszka i św. Antoniego z Padwy. Dzięki temu zakonnik zrozumiał, że został przyjęty
właśnie dzięki habitowi. – Właśnie te misje jezuickie i franciszkańskie, które istniały pośród
Indian Guarani zawsze były, będą i powinny być, aby już nikt nie powiedział, że oni nie mają
dusz – podkreślał o. Sylwan.
Nie zabrakło także wielu słów o życiu tamtejszych ludzi, o których otwartości, tradycji i
niezwykłej harmonii z naturą w samych superlatywach wypowiadał się franciszkański
misjonarz.
– Oni słyszeli o filmie „Misja” i pamiętają te złe owoce, które sprawił zły człowiek, ale Pan
Bóg jest wyżej, ponad planami ludzkimi i sprawi, że w każdym miejscu świata będą zakładane
misje. Pomimo trudności znajdą się kapłani, którzy będą posyłani do tych miejsc. Nie bójmy
się zatem modlić, ale i doradzać dzieciom czy wnukom, aby słuchali Bożego głosu w swoim
sercu, bo ludzki głos świata współczesnego chce zamazać te sprawy duchowe – zachęcał
zakonnik.
Na koniec Eucharystii słowa podziękowania za posługę i poświęcenie pod adresem
bernardyńskich misjonarzy wyraził Minister Prowincjalny, o. Egidiusz Włodarczyk:
– Dziękuję wam, że podjęliście ten trud i chcę was dzisiaj zapewnić, bo nie mówimy sobie o
tym na co dzień, nie piszemy w SMS-ach, więc może przyjść taka trudna chwila, kiedy może
pomyślicie, że jesteście daleko, a tutaj w Polsce nikt o was nie pamięta. Chcę abyście
wiedzieli, że chociaż sobie tego na co dzień nie mówimy, to myślami i modlitwą jesteśmy z
wami, jesteśmy z was dumni – zapewniał Prowincjał.
Kontynuacją wieczoru misyjnego na Placu Rajskim było tym razem wspólne oglądanie
premiery filmu „Misja Kongo” w reżyserii o. Teofila Czarniaka, dyrektora Franciszkańskiego
Sekretariatu Misyjnego MUTIMA, który – biorąc pod uwagę dopisującą wśród pozostałych
wiernych frekwencję – cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem.
Miłosz Żemła | Biuro Prasowe Sanktuarium
fot. Mateusz Olszewski | Biuro Prasowe Prowincji